Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 163.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

że król u Bondarywny gościł często, że ją malować kazano, że prawdopodobnie za mąż ją wydadzą i do Warszawy lub Kozienic zawiozą.
Nic w tem nie było tak szczególnego w owym wieku i w tych sferach; chorobliwe miłostki starych i młodych powszednim były chlebem. Któż nie znał historyi wojewody G...., ożenionego w starości z młodą dziewczyną, która go, odegrawszy ze starszym jego synem rolę żony Putyfara, do wydziedziczenia dzieci skłoniła, a dwa czy trzy razy w kawie częstowała go takiemi przyprawy, od których psy i koty zdychały? Któż nie wiedział historyi jenerałowej, z którą mąż nie żył nigdy i której dziećmi sam król się opiekował? itd.
Rzecz więc tak niezmiernie zwyczajna, prosta, powszednia, jak ożenienie jakiegoś starego niedołęgi z piękną Bondarywną, dla ułatwienia z nią miłostki królowi, nie obudzała najmniejszego ani podziwu, ani szemrania. Dobijano się tylko o szczęście służenia J. kr. Mości i korzystania z tak szczęśliwego składu okoliczności.
Chłopak dowiedział się więcej pewnie niż w istocie było, naplótł Plerschowi różnych wiadomostek, które go gorączki nabawiły, a co było dlań najważniejszem, uwiadomił, gdzie stał za miastem chutor Sydora i jak do niego trafić było można.
Z południa jednak, gdy malarz sądził, że już