Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 249.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Przystąpiwszy doń bliżej, z uśmiechem słodyczy pełnym Poniatowski się odezwał:
— Bóg zapłać za te uczucia, panie kasztelanie; a zatem nie czyń kroków żadnych, a ja przez kobiety się postaram, aby państwo zbliżyć i pojednać. Radbym tak godnemu obywatelowi i domowe szczęście zapewnić.
Po raz trzeci Rzesiński miał zaszczyt ucałować rękę pańską; zabrał swe papiery i cały drżący, poruszony, wyeksaltowany, szczęśliwy, wyszedł do sali, poprawując wstęgę, która jak chomąt na nim wisiała, Tu dwór mu począł winszować, Rzesiński płakał jak bóbr, całował znajomych i nieznajomych, przyciskając do serca, i ledwie się nareszcie wydobył na świeże powietrze.
Fiaker zajeżdżał; nie wiedział sam z razu, co począć z sobą, bo tak wprost pod Orła białego zajechać nie mógł, chciał się gdzieś pokazać przecie. Tymczasem było to nieuchronnem, bo pergaminy złożyć musiał, gwiazdę przypiąć, która jeszcze w pudełku spoczywała, i wstęgę poprawić. Polecił więc jechać do gospody.
Świat mu się innym wydawał teraz. Dziwna rzecz, gdy na posłuchanie jechał, niczego się nie domyślając, konjunktury ziemskie dosyć nieciekawemi mu się wydawały, wracając, widział obrót ludzkich rzeczy tak szczęśliwym, wszystko w porządku tak