Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 258.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rozsądnym — odpowiedziała. Tym sposobem, sądzę, że się jeszcze rzeczy ułatwią; jedno tylko zachowaj kasztelanie, co jest w obyczaju dworu i dystyngowanych ludzi. Gdy się da Bóg pojednacie i dom otworzycie wspólny, nie napastuj jej czułościami swemi, zostaw to czasowi.
— Jak skoro to jest w obyczaju — odezwał się poważnie kasztelan — ja na tem nowem stanowisku, które mam z łaski N. Pana, zastosuję się, daję pani słowo, zastosuję, we wszystkiem.
— Niech pan zobaczy tylko, jak żyją nasi państwo marszałkowstwo, a na świecie nie ma przykładniejszego i więcej się kochającego małżeństwa.
— Jakże żyją? — spytał kasztelan — jak?
— Pani marszałkowa ma apartament zupełnie osobny, on oddzielny; mieszkają w dwóch końcach pałacu. Każde z nich zupełnej używa swobody. Czasem po tygodniu się nie widują i w obcych tylko domach się spotykają, lub na obiedzie u siebie, a przyjdzie pan marszałek do hrabiny, w rękę ją pocałuje galancko, uśmiechnie się, pomówi... do twarzy się nie napiera, bo któż to znowu widział? I żyją, jak dwa gołębie.
— No, gołębie inaczej trochę żyją — odezwał się kasztelan — bo trzeba asindzce wiedzieć, że ja trzymam w Krasnych wałach dużo gołębi i życiu ich się przypatrywałem, to tam o gołębiach mowy być