Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

z którym dészczem wiosennym, zsunąć się po tęczy, lub spłynąć w obłoku białym.
Twarz jéj i oczy nie kłamią, nie zawiodą. Może téż nadto jest idealna, nadto exaltowana, za mało dotyka się ziemi, nadto spogląda w niebo.
— Wprawiasz mnie w niewymówną ciekawość — mówił Staś ożywiając się — Ale może żartujesz tylko wujaszku —
— Ja nigdy nie żartuję —
— Czemużeś mi wprzódy o téj Syifidzie nic nie mówił?
— Dla czegóż ci ją miałem oznajmiać?
Staś nie umiał się wytłumaczyć i zamilkł. Uważał tylko August, że niespokojnie wyglądał wieczora i kilka razy wznawiał rozmowę o Natalij, wypytując o szczegóły, tyczące się jéj, jéj przeszłości, stosunki, położenie w świecie i t. d.
— Natalja, mówił August, jest od dawna siérotą; ta okoliczność wpływać musiała, na wyexaltowanie jéj. Nieszczęśliwi są zwykle exaltowani, szczęśliwi, zimni i szydercy. — Z czią religijną wspomina matkę,