Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 018.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   14   —

Kietlicz już bez wiadomości jego wozy powyciągać i skarbiec pański na nie ładować rozrządził, księżna, niewiasty, dzieci, potrwożone płaczem i narzekaniem napełniały podwórze, książę siedział spokojny niemal, nie bolało go nic oprócz tego iż syn Otto opuścił go.
Postawiono na noc silne straże, zaparto wrota, nikt do snu kłaść się nie myślał. Bereza znowu poskoczył z kilku wiernemi w stronę Mogiły i powrócił nazad przed brzaskiem oznajmiając iż wielka moc ludzi już jest w drodze do Krakowa.
Tymczasem z rana, mimo że gród na Wawelu był szczelnie zamknięty, ludzi tylu nie stało, że wrót i głównych miejsc nie było kim obsadzić.
Mieszek wyszedł sam ich obliczać, nie powiedział nic, dał rozkaz wozy gotować, a reszcie ludzi w godzinę potém na konie siadać. Gromadka około księcia tak nieliczna była, że na osłonę wozów prawie nie starczyła. Mieszek się i tém nie strwożył, zbroję wdział, szyszak włożył, miecz przypasał, na pozór obojętnie to czyniąc.
Sam potém obszedł nie wielką garść, która na zamku zostać musiała, przykazując jéj aby zamku nie oddawała.
— Ja wyciągam, ale powrócę rychło — rzekł — na niewiernych i zdrajcach pomszczę się strasznie. Nie długie tu będzie obce panowanie.
Gdy uszczuplony bardzo orszak książęcy z wo-