Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 041.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   37   —

się trwogi Jaksy podzielać i rachował że Kaźmierz uledz musi. Tém téż i jego uspokoił.
Mowa była jeszcze o tém że dopóki książe milczącym jest i w sobie zamkniętym, zawsze się obawiać oń należy, a lepiéj zmusić go do jawnego wypowiedzenia myśli, ażeby ją pokonać argumentami, którymby oprzéć się nie mógł. Biskup rachował na duchownych, na ojca Lucjusza, scholastyka Lamberta, nawet na młodego ulubieńca Wincentego, których wszystkich na zamek wysyłać miano..
Jaksa i z tém się wydał na końcu że posądzał księcia o zamiar ucieczki z Krakowa, tak że straż koło niego stawić było potrzeba.
Biskup zlecił to jemu i przyjaciołom, tymczasem inni pasterze przybyć mieli aby dopomódz Gedce do działania na opornego. Rozmowa z Jaksą trwała dość długo; a owocem jéj było że czuwać postanowiono; biskup wlał w niego otuchę jaką sam był ożywiony, iż wszystko da się zwolna po myśli ułożyć.
Wyszedł ze dworca Jaksa z daném mu hasłem, i zarządził tak iż dnia tego ani na chwilę prawie Kaźmierza samym nie zostawiono. Coraz nowe przybywały ziemian gromadki przynosząc mu hołdy, dziękczynienia i skargi boleściwe na Mieszka. Z przykrością i zdumieniem słuchać musiał Kaźmierz żałób tych na brata i ludzi któremi się posługiwał..