Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 013.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   9   —

mężów obcych i swoich dobierał sobie Kaźmierz do towarzystwa, ugaszczał ich, obdarzał, zatrzymywał, przy sobie, a trafiało się nieraz, gdy wieczorem rozpoczęto rozmowę, czytania i opowieści, iż się one dopiero o brzasku kończyły.
Najszczęśliwszym bywał książe, gdy się mógł coś nowego nauczyć i dowiedzieć, gdy mu przyniesiono wieści o tém, co się na szerokim świecie działo, albo gdy uczony człek stare dzieje z księgi mu czytał i tłumaczył.
Gdy z zagranicy do Krakowa, albo do którego z nowo założonych klasztorów udało się zdobyć rękopism drogi a rzadki, radość była wielka a niewypowiedziana. Książe zapominał potrosze o żonie, o myśliwstwie i o całym świecie, zdawał sprawy księstwa na ulubionego Goworka i innych urzędników, których szczęśliwie sobie do boku dobierać umiał, a sam z głową spartą na ręce, słuchał a słuchał czytania i opowiadań, których nigdy zadość nie miał.
Z czytania wywiązywały się nieraz rozprawy o rzeczach różnych, w których udział brali duchowni i świeccy, spierano się, roztrząsano i czas schodził niepostrzeżony.
Ludzie więcéj rycerscy a mniéj rozgarnięci pocichu się wyśmiewali z księcia Kaźmierza, iż po matce wziął tego ducha a rodził się bodaj więcéj do kaptura mniszego, niż do zbroi, na Opata bardziéj niż na księcia; ale drudzy uśmiechając