Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 015.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   11   —

niewiernym; tak wielki urok miał książe, tak wielką siłą przywiązywał do siebie.
Liczył już naówczas Kaźmierz lat około czterdziestu, ale spokojna i piękna dusza czyniła go tak młodym twarzą, tak powabnym, iż mu dziesięć lat mniéj z pozoru dać było można.
Zdawałoby się na oko, że ten mąż, którego wszyscy kochali i szanowali, którego ojciec zostawił bez ziemi, a los mu dał wyposażenie, otoczony spokojem, ludźmi wybranemi, gromadką wierną musiał być szczęśliwym; jednak gdy po owych wieczorach mądrych rozmów, wśród których o wszystkiem zapominał i lice jego promieniało, znalazł się Kaźmierz sam jeden lub w towarzystwie wiernego powiernika Jaksy z Miechowa, Goworka lub przywiedzionego z niemiec ulubieńca Wichfrieda, twarz jego przybierała wyraz cichego jakiegoś smutku i widać było, że mu do życia brakło czegoś, że w sercu cierń jakiś nosił.
Nigdy nikomu książe nie objawiał co go bolało, owszem dobrotliwie uśmiechając się do ludzi, zdawał się rad ze swego losu.
A przychodziły nań chwile ciężkie, w których krew gorąca, rycerska poskramiana życiem i modlitwą odzywała się gwałtowniéj, naówczas jak rozbudzony rwał się do konia, jechał na łowy i zwykle, z czém się już ludzie oswoili, znikał na dni kilka tak, że dwór nawet o nim nie wiedział,