Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 018.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   14   —

niezmordowany nad księgami, pielgrzymując gdziekolwiek o nieznanych sobie zasłyszał, wpraszając się do bibliotek klasztornych, trawiąc wśród postów i umartwień miesiące całe nad niemi. Więc też w krótkim czasie pochłonął Wincenty wszystko niemal, cokolwiek w Polsce przy kościołach, szkołach po biskupich dworach i klasztorach się znajdowało, a książe Kaźmierz głośno o tém mówił, iż go chce słać do Rzymu i Paryża, aby się nasycił, zbogacił i do kraju z plonem obfitym powrócił. Obawiano się tylko, aby przy wielkiéj żywości umysłu swego a chciwości nauki wszelkiéj, kacerstwa jakiego, zwłaszcza Abaljardowego, na które Bernard święty nastawał, nie zachwycił.
Oprócz tych mężów duchownych, kilku zawsze mężów statecznych siadywało przy królewiczu, a dwór jego składał się po większéj części z takich, co obce kraje i języki znali.
Miało się ku wieczorowi dnia tego, gdy książe od żony i synka powróciwszy, obyczajem swym w izbie wielkiéj, miał zasiąść do stołu ze dworem i gośćmi. Dzień był wiosenny dziwnie pogodny i piękny, okna wszystkie stały otworem, świeże powietrze od łąk nadwiślańskich niosło z sobą woń młodych kwiatów i drzew zaledwie porozpękanych. Kaźmierz siedział jeszcze w izbie swéj czekając oznajmienia, spoczywając z głową na dłoni opartą. Do jego cichéj komnaty dochodziły głosy zgromadzonych już w wielkiéj izbie