Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 043.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   39   —

— Nic się nie stało! książę zapragnął lasów i rozrywki, kazał sobie do dnia konia podać.
— Widzieliście się z nim na wyjezdném?
— Książę mnie kazał wołać, jużem nie spał — rzekł namiestnik.
— Nie wspomniał wam nic o mnie, przykazania jakiego nie dał?
— Sądzę że was miał na myśli, — odparł Goworek — gdy mi mówił że zapewne łowy długo nie potrwają, ale kresu im zamierzyć trudno. Bywa różnie.
Zasępił się Jaksa trochę, Goworek śledził wyraz jego twarzy.
— Nie uciekajcie dla tego do Miechowa — rzekł — tu wam przecie nudno nie będzie. Jest ludzi dużo, pomogą wam czas przepędzić. Książe może rychléj powrócić niż się spodziewamy.
— Albo późniéj niż sądzimy — dodał Jaksa ze smutną żartobliwością jakąś. — Przybyłem nie z pokłonem, ale z prośbą, odprawym nie dostał — i —
Ręce niecierpliwie rozwarł, okazując niepokój i frasunek.
Goworek czy nie mógł czy nie chciał mówić, uśmiechnął się tylko łagodnie i miał Jaksę pociągnąć z sobą do dworu, gdy z dziedzińca ujrzeli zbliżającą się postać obcą, która oczy ich zwróciła na siebie.
Był to suchy, kościsty, chudy, trochę na je-