Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 053.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   49   —

żonek jéj powróci, pewnie na to wezwanie pośpieszy.
Bolał tedy Mierzwa iż go nie zastał, na co księżna odpowiedziała tylko głowy skinieniem.
Daléj już i mówić nie było o czém, Mierzwa jeszcze do synka książęcego słodką mowę obrócił, życząc mu wszelkiego od Boga błogosławieństwa, a za gościnę dziękując.
Księżna Helena była małomówną, zbywała go już pół słowy, będąc synkiem więcéj zajęta, i w końcu Goworek dał znak, iż czas wychodzić było, a Mierzwa znowu rękę księżny ucałowawszy miał się wycofać. Chciał jednak sprobować, ażali nieopatrzną niewiastę na słówko nie wyciągnie i wyrwał się z tém, czy by mu radziła oczekiwać na księcia i jak on prędko mógł powrócić??
Księżna zarumieniła się, zakłopotała, spojrzała na Goworka i przebąknęła nieśmiało, że o powrocie nic wiedzieć nie może, a jeźli czekać zechce, rada mu będzie. — Tak tedy i tu Mierzwa odszedł z niczém, a że dnia dużo zostawało, nie bardzo wiedział jak i gdzie się obrócić.
W niepewności był wielkiéj co pocznie, polecono mu bowiem Kaźmierza przywieść z sobą, a tu składało się tak wszystko, iż czasu przychodziło zmarnować wiele, a skutku mało się było można spodziewać. Chciał siedzieć. Mierzwa ażeby wymową swą księcia do po-