Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 080.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   76   —

— Kat jest, a nie pan! precz bo z nim! ziemianie sobie na karki jarzma nakładać nie dadzą!
— Pójdzie precz! pójdzie!
Gwałtownością tych wykrzyków Kaźmierz tak na chwilę zdał się pomięszany, iż wcale odpowiedzieć nie umiał; dopiero odzyskawszy przytomność, począł spokojnie a smutnie.
— Pozwolicie mi słowo rzec. Jam się dużo po obcych ziemiach włóczył, naszych mało znam; to co tu widzę i słyszę, bardzo mnie zdumiewa.
Jako się tu z naprawy ziemian nieustannie panowie mieniają, czy dobrém jest? nie wiem. W innych ziemiach radzi słuchają ziemianie, aby ład był w domu i siła przeciw nieprzyjaciela — a u nas. —
— A u nas — przerwał Lassota — na nieprzyjaciela się siła i kupa znajdzie, ale my swe prawa mamy i znamy i naruszać ich nie damy. Ze skóry nas drze Mieszek i odgraża się, biskupów, ojców naszych radby w kajdany pookuwał, my tego nie dopuściemy.
— A nie! nie dopuścimy! — zawtórowali inni, my tu ojczyce, my gospodarze.
— My z biskupami sobie panów wybieramy, jako chcemy z książęcego rodu — rzekł Lassota. — Duchownym i sobie krzywdy nie damy robić.
— Mieczysław duchownych nie tyka — przerwał książe.