Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 093.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   89   —

wewnątrz nie znalazł też nikogo, oprócz starego wrotnego, który na przyzbie drzémał.
Wiedział jak u Leszczyca zawsze ludno bywało, nie mógł więc opuszczenia tego zrozumieć. Gdy się starego stróża dobudził i pytać począł, odpowiedzieć mu nie chciał, nieufnie jakoś patrzał, zaklinał się, że o niczém nie wiedział; ale iść mu daléj nie bronił szukać i patrzeć. Dworek stał pozamykany, w stajniach, w kuchni, po izbach czeladnych nie było żywéj duszy.
Po długiem śledzeniu we wszystkich kątach, Żegieć nareście w sianie znalazł parobczaka, którego widział, gdy tu z panem stali. I ten niebardzo chciał być rozmownym, mało co też wiedział.[1] mówił tylko, że panowie jakąś wiadomość otrzymawszy nocą, bardzo gniewnie odgrażając i krzycząc na konie siedli natychmiast i w różne się strony rozbiegli. O brzasku tegoż dnia przybył potem oddział żołnierzy z zamku, opasał dwór, wtargnął do środka, przetrząsając wszędzie, szukając i pytając, gdzie się Leszczyc podział. Parobczak jeszcze był wystraszony, bo go osmagano, chcąc z niego dobyć wiadomości, co się z panami stało...
Tu więc już pomocy żadnéj nie mógł się Żegieć spodziewać, trochę jadła tylko wyprosił sobie do torby i wyszedł wielce zafrasowany.

Puścił się potém na miasto, sznurkując, czy gdzie znajomych ziemian nie spotka, których za-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; zamiast kropki winien być przecinek.