Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 101.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   97   —

gala, dziewczęta i niedołężna służba, resz ta[1] jechać z panią musiała.
Stach nim się opatrzył, znowu konia dosiadać musiał, ale już był zbrojnym, bo mu dano kaftan, łuk, hełm jakiś i miecz niezgorszy. Wszystkich koni i ludzi orężnych nie było więcéj dwudziestu. Przystojny młody koniuszy dowodził niemi, jak pan sobie poczynając, bo był w łaskach u wdowy i ta mu wolę dawała wielką.
Po ciemku jeszcze wyciągnęli ze dworu, puszczając się w dolinę, by jak najprędzéj od Tęczyna się oddalić. Dorota jechała posępna i milcząca, niekiedy głowę zwracając w stronę dworu swojego, jakby przeczuwała, że jéj do niego powrócić będzie trudno.
Jechać miano do obozu Wojewody Szczepana, ale gdzieby się on znajdował, nie wiedział nikt z pełna, pytać się oń i szukać go było trzeba, ku Sandomirskiéj kędyś granicy.
Zrazu błądzono bezdrożnie, a młody koniuszy, który siedząc we dworze, nie wiele wiedział, pokierować nie umiał; Stach dopiero, któremu śpieszno było dostać się do księcia, w pomoc przyjść musiał, ludzi badać i najprostszych dróg szukać.

W pierwszym popłochu kupka ludzi otaczających wdowę, przedarłszy się po cichu przez dolinę, lasów szukała, aby w nich bezpieczniejszą się czując o dalszym pochodzie myśleć. Dorota

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – reszta.