Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 120.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   116   —

Biskupi się mało w dozór karności klasztornéj wdawali, zostawując rządy Opatom i naczelnikom zakonu, zresztą ilekroć oni sami wyjeżdżali do klasztorów, życie mnisze w ściślejsze karby wchodziło.
Gedko wspanialéj był tu przyjętym niż zwykł żyć we własnym domu. Prawdziwe gody zgotował dlań Opat z przepychem i wystawnością pańską. Biskup zasiadłszy do stołu mógł się przy książęcym sądzić. Srebra, złocone kubki, szkła weneckie, wino stare, misy kute misternie, opony, któremi stołowa izba gościnna okryta była, godne były zamku pańskiego.
Sami zasiedli do stołu z Opatem i mistrzem Amiljusem, który był Gedki ulubieńcem, człowiekiem nauki wielkiéj, do pióra szczególniéj zdolnym. Gdy pismo do Rzymu lub jeden z tych pięknych wstępów do jakiego aktu stylizować było potrzeba, na które się wówczas sadzono, by myślą i formą się odznaczały — bez niego się żaden nie obszedł pergamin. Mistrz Amiljus był do tego jedynym, bez namysłu płynęły mu najpiękniejsze zwroty o znikomości rzeczy ludzkich i t. p. Zresztą był i z tego miłym Biskupowi, że nigdy własnego nie objawiając zdania, gorąco zawsze popierał co Gedko wypowiedział.
Już z twarzy Pasterza i obejścia się jego, Opat Kaźmierz, człek bardzo bystry, przebiegły i zręczny, obyczaju uprzejmości pełnego i posta-