Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 124.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   120   —

dotąd jeszcze nie zupełnie dowierzający, uniósł się gniewem wielkim.
— Niema więc już wątpliwości, — zawołał — i nie powinno być miłosierdzia.
Natychmiast z listami i ustnemi poleceniami wyprawiono zaufanych do Gniezna, Płocka, Wrocławia, Kruszwicy, dając Biskupom znać o wypadku i hasło by wszyscy Kaźmierza na stolicę popierali.
Nie czekając już na to, aby książę miał czas się wywiedzieć o miejscu pobytu Biskupa i nasłać może na Tyniec, Gedko natychmiast wyszedł dla obliczenia sił swoich i wydania nowych rozkazów wyjazdu, aby się połączyć z Wojewodą.
Nie miano jeszcze wiadomości pewnéj gdzie się on znajdował, ale nie mógł być zbyt oddalonym. Czekać nań w Tyńcu narażając klasztor i siebie, nie chciał Gedko. Obok kapłańskiéj powagi miał w sobie coś z rycerskiego ducha krwi swojéj i do walki otwartéj śpieszył ochotnie.
Walki jednak mało się było można spodziewać, gdyż Mieszek do niéj sił nie miał. Co było rycerstwa krakowskiego, zamiast stać przy nim, zbiegało do obozu Wojewody. Nimby zaś posiłki od zięciów z Czech i Niemiec nadciągnęły, spodziewano się go wyrugować z Krakowa.
Tak stały rzeczy na Tyńcu, gdy na Wawelskim grodzie w istocie zamęt się brał coraz wię-