Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 136.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   132   —

Nierychło Skarbny zbliżył się do siedzącego.
— No co? — spytał — sprowadzą oni tu Kaźmierza?
Mierzwa się strząsł.
— Co ci w głowie — rzekł — tak dalece nie zaszło jeszcze. Nasz książę ma siłę.
Juchim ruszył ramionami.
— Jaką? gdzie? — spytał. — Zięciów swoich! Zięciowie mają sprawy swoje, z nich się żaden ani ruszy? A tu!! jaka siła!
Sparł się na stole nad siedzącym.
— A książę Kaźmierz? co to jest za pan?
— Dobry pan — odpowiedział Mierzwa, — tak dobry, iż nie zechce bratu szkodzić! To nie może być!
— Nie może? — więc innego wybiorą i posadzą — mówił Juchim — to u nich już postanowione! A kogo??
Mierzwa zdawał się nie wiedzieć co odpowiadać, ruszył ramionami. W téj chwili stara kobieta w rodzaju zawoju na głowie, z twarzą pomarszczoną, milcząca przyniosła dzbanuszek i kubki, spojrzała z pogardą na Mierzwę, nie skinęła mu nawet głową, postawiła przed nim napój i szybko się oddaliła.
Rzucił się podsędzia na ożywiające przyjęcie, nalał kubek i rozkoszując się, cały zatopiony w smakowaniu, pił a cmokał.