Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 246.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   242   —

Szczepan — inaczéj on życia nie pewny, ze strachu o siebie, w obronie własnéj porwać się kto nań może.
— Przejednamy go — odezwał się książe — wymożemy odpędzenie sług niedobrych. Zamiast czynić mnie wywłaszczycielem, dajcie mi być pośrednikiem.
Gedko słuchając głową potrząsał.
— Wszyscy Mieszka znamy — odezwał się — nie da się on złamać, ani zastraszyć, ni pokierować, między nim a ziemiany zgody już być nie może.
Przystąpili doń znowu wszyscy a Biskup począł z gorącością wielką.
— Nie odstąpimy ztąd bez ciebie — zawołał[1] — Mali to być grzechem co czyniemy, ja grzech ten na sumienia nasze rozkładam. Gwałt ci zadamy! Wybłagamy to abyś się dla nas poświęcił.
— Panem nam musisz być, ty lub nikt — dodał Wojewoda a za nim Leszczyc, Cholewa, i wszyscy[2] — Nie ma tu jednego coby mówił inaczéj, coby przeczył. Zgodnie wszyscy prowadzimy cię na stolicę.
— Krew przelaną będę mieć na sumieniu! — zawołał Kaźmierz.

— Jedna kropla jéj nie popłynie, bo walczyć nie potrzebujemy — odparł Biskup[3] — Krom samego Mieszka i małéj garści zauszników jego żywego człowieka niema w krakowskiéj ziemi,

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki kończącej zdanie lub następny wyraz (Mali) winien być małą literą.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki kończącej zdanie.
  3. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki kończącej zdanie lub następny wyraz (Krom) winien być małą literą.