Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 035.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   31   —

— Alboż nie wiecie? — z oburzeniem odparła Jagna.
— Juści się dorozumiewam — mówił ojciec. Jeszcze ci pewno w pamięci owa przygoda którą z księciem Kaźmierzem miał za młodu. A toć sam książe dawno o tém zapomniał i przebaczył mu wspaniałomyślnie a biedaczysko za winę odpokutowało sowicie.
— Odpokutował! — wtrąciła gniewnie miotając się dziewczyna — Głowę, głowę za to powinien był dać. Im lepszym i wspaniałomyślniejszym dla niego pan się okazał, tém on winniejszy! Sądzili go wówczas na rozszarpanie końmi i jabym go była na kawały rozerwać dała, bo żyć nie wart! nie wart!
Stary wzdrygnął się posłyszawszy mowę córki.
— Jagno! — zawołał — Jagno! tyś niesprawiedliwa! Boże ci odpuść. Posłuchaj mnie starego. Ja téż panów naszych kocham, a księcia Kaźmierza i Henryka nieboszczyka, miłowałem więcéj nad wszystkich. Aleś ty spełna téj sprawy nieświadoma, a katem byś zaraz mu być chciała.
— I byłabym była — odezwała się Jagna porywczo, podnosząc złożone pięści do góry — i łebby dał!
— Więc posłuchajno, ty zła moja Jagno jakaś — odezwał się zwracając ku niéj stary. — Znać żeś dobrze nie znała sprawy, a ludzie pletli nie do rzeczy.