Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 036.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   32   —

— O! wiem ci ja dobrze jak było! — odparło dziewczę.
— A ja lepiéj wiem niż ty — rzekł stary uparcie — Gdy raz się o tém zgadało, musisz posłuchać.
Potrząsła głową Jagna i zapatrzyła się w okno, ale obojętność jéj ojcu ust nie zamknęła.
— Ot jak było! — mówił Ścibor. Ot i, że Kaźmierz bardzo młodym naówczas był, Stach też, bo są równo latki, należał do jego dwora, jako rówieśnicy bawili się zwykle razem.
— A tak! — wtrąciła dziewczyna — zabawiali się — książe go przez łaskę do osoby swéj przypuścił, a ón, jak pies któremu drzwi do izby otworzą, wnet chciał po niéj plądrować i paskudzić.
Stary ścierpiawszy przerwanie, mówił daléj.
— Ot jak było. Młodzi zwyczajnie młodzi, czémże się zabawiać mieli. Pili oba. Pił książe Kaźmierz i dolewał Stachowi, aż się obu we łbach zakręciło. Więc kośćmi rzucać zaczęli. — A po co było królewskiemu synowi z lada dworzaninem i z służbą tak się poufalić, dać mu z sobą siadać na równi i po pijanemu kosterzyć?
Oczy Jagny paliły się z gniewu słuchając, ale ojciec ożywiwszy się mówić i wygadać się potrzebował.
— Stawił królewicz, stawił i Staszek co miał. kości na przemiany to jednemu to drugiemu