Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 053.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   49   —

wieczorami i dniami przy spoczynku było się czego nasłuchać. Rudobrody z uczonemi zasiadał co mu ich zewsząd zwozili, rozkładali księgi ogromne i z nich prawa mu wykładali, a on i drudzy uczyli się.
Tam to nasz książe nabrał wielkiéj do ksiąg miłości, do ludzi mądrych i do wszelkiego dobra. U Rudobrodego na wargach nie było nic jeno sprawiedliwość. Srogi nie był z natury, ale jak miecz Boży nieubłagany.
Kiedyśmy onego Milanu dobyli pierwszy raz patrzałem się i ja na to jak rycerstwo tamtejsze boso szło, z głowy odkrytemi, miecze w ręku niosąc do przysięgi; prosty lud z postronkami na szyi — na wozach chorągwie.
Nasz pan to się wszystkim przypatrywał sprawom, to z większą jeszcze miłością podsłuchiwał gdy przyszły narady nad prawem, które uczeni pisali dla zwyciężonych. Gdy poszli umawiać się o to, a czytać a rozprawiać, on tam wciąż stał i słuchał, że go z pod namiotu wywołać było trudno.
Co my to tam przeżyli i przebyli!
Zbuntował się potém drugi raz ten gród ogromny, podatki płacić i pańskich urzędników słuchać nie chciał, musieliśmy iść nań po raz drugi. Cesarz kazał palić i niszczyć bez miłosierdzia, mówiąc, że posłuch musi być! Ogłodziliśmy miasto po raz wtóry — ścisnęli a nie było dlań ra-