Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 068.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   64   —

céj niż usty rozmawiając a aż nadto wiele niemi wypowiadać umiały.
— Dużoście podobno świata widzieli? — odezwała się Jagna, na pół rozogniona, pół obojętna, nie pomyślawszy o tém iż się zdradza z podsłuchanéj rozmowy.
Stach zdziwił się pytaniu.
— Rycerska to rzecz, — odparł — po świecie się włóczyć, gdy wojny niema, innych wszelakich przygód szukając. Spokojnie siedzieć starym się tylko godzi, ci się wysłużyli.
Jagna popatrzała nań szydersko.
— Juści téż rycerzowi włodarzować nie przystoi, miejsce jego w wojsku i przy dworze. A wy, pozwolicie spytać, komu służycie?
Stach się zmięszał, ale wnet odzyskał przytomność.
— Bywało się różnie, — odezwał śmieléj — a teraz, teraz jestem sam, niewiem dokąd się obrócę. Jest dworów dosyć...
— A no, — odparła żywo Jagna — prosta rzecz zdaje się do swojego pana iść, który ziemią rządzi, do swego księcia.
— Tak, to mnie by przystało ku Mieczysławowi służyć — rzekł Stach — a ja do tego serca niemam.
— To ziemia wasza pod krakowskim księciem? — zapytała.
Stach nic nie odpowiedział, zajęty był wrze-