Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 098.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   94   —

dziło, oblicze całe dobrodusznie się uśmiechać zdawało, ale chytrość z niego przeglądała.
Nikt nigdy nie mógł powiedzieć z pewnością, komu on praw był, komu krzyw, bo ze wszystkiemi równo obchodził się jak najlepiéj, potakiwał, pochwalał — nikt nie zgadł co myślał i trzymał. Nie pogniewał się téż nigdy prawie, rzadko sprzeczał; gdy do dzieła przychodziło skinął lub sam wystąpił, dwoma słowy swoje robiąc. Rozprawiać z nim nie było co, bo w słowie był nie mocny, ani zważał wiele na nie, ni go słuchał.
Jednakże od niejakiego czasu wojewoda, jak powiadano, podupadł był nieco i osłabł, o co obwiniano jakieś pokątne miłostki.
Nosił się sam niezbyt z pańska, przystojnie jednak i ochędożnie, dwór zaś miał taki że i książęcemu nie ustępował. Mieszek i jego zausznicy, choć nigdy się nie przeciwił księciu i rozkazy jego spełniał milcząco, nie lubili go, bo im był za silny i nie korzył się jak inni.
Nie stąpił pan Szczepan ani do Krakowa, ani po Województwie żeby ze dwóchset ludzi doskonale uzbrojonych nie miał przy sobie. Oprócz tego dwór go znaczny otaczał, młodzież ziemiańska, Pobożaninów krewniaków siła i powinowatych, urzędnicy różni, podkomorzowie, cześnik, komornicy, kapelan, który razem za kanclerza mu służył.