Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 126.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   122   —

— Jechał djabeł na krowie, nosem do ogona, trzymając się chwosta. Czy tego wam trzeba?
— Jako żywo — prawił trzeci — jechał na świni Serb z Łużyc, poganiając pomiotłem, pytał o drogę do Budziszyna i Kietlic! Jedźcie za nim prosto, potem od se, potem ksobie, i jak strzelił w wilczą jamę.
Ślady szkapa zostawiła po drodze, nosem dojdziecie.
Śmiano się do rozpuku z grubych tych żartów, Bereza jedyném okiem błyskał trzęsąc się z gniewu i zębami zgrzytał. Drwiny z niego nie ustawały.
Ktoś inny począł z za okna.
— Ja to tylko wiem, kogo szukacie! Posłuchajcie mnie! Ja wam powiem. Jechał tylko co go nie stało Palatyn, Kietlicz dworno bardzo. Psiarzy miał z sobą dwudziestu, a na wozach świń, wieprzów i wszelkiéj zdobyczy co niemiara. Ruszył wprost na Łużyce, jedźcie i wy za nim, to go napędzicie i słoniny dostaniecie.
Bereza już dłużéj nie mógł wytrzymać, podniósł rękę z bizunem do góry, konia ściągnął i zęby zacisnąwszy szybko popędził daléj. Pognano za nim śmiechami.
Choć to rozweseliło i tak już podochoconych po odjeździe Berezy, poważniejsza myśl wstąpiła we wszystkich. Młodzież się poczęła rozłazić na siano i po domach dla spoczynku, kupka star-