Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 169.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   165   —

nie będzie temu, pysk mu kneblem zabić, niech nie bluzga!
Nim się spełniło rozkazanie, nieszczęśliwemu głowa na piersi opadła, złożył ręce, na kolana się rzucił, zdawał modlić do Boga, u ludzi nie znalazłszy sprawiedliwości.
Mierzwa tym czasem mówił z uroczystością wielką.
— Cóż by to z tobą się stało, nieszczęsny winowajco, gdyby obok sprawiedliwości nie zasiadało miłosierdzie? Głową byś przypłacić musiał, albo by cię na kopanie soli i kruszców na cały żywot dać musiał książę, abyś więcéj światła słonecznego, którego oglądać nie jesteś godzien, nie widział. Złodziéj, potwarca, kłamca, krzywoprzysiężca! zbrodzień wielokrotny! Miłosierdzie tylko pańskie zwalnia ci karę na siedemdziesiąt!
Domawiał tych wyrazów, gdy w izbie wchodowéj wrzawa głośna się słyszeć dała. Kietlicz się namarszczył, ruszył i Berezie dał znak. Tym czasem dwu sporzących, z przed stołu popchnięto ku Juchimowi. Drzwi się otwarły i Stach wszedł a za nim dziesięciu młodych ziemian krakowskich, z Bogorią na czele.