Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 182.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   178   —

znajomi do mnie przychodzą! Ja ten łańcuch znam bardzo dobrze, on w moich rękach już bywał!
Stach się zarumienił.
— Ach! — zawołał nadrabiając zuchwałością — wszystko to może być. Ten łotr, nicpoń, kostera, zbój Stach z Konar, mój cioteczny, do którego nawet mówią że mam być trochę podobny, był właścicielem łańcucha. Jedyny to spadek jaki po tym łotrze otrzymałem. On ci to go u was zastawiać musiał.
Zdawało mu się że tem kłamstwem się wykręci, Juchim nic nie dając poznać po sobie, głową potrząsał łańcuch w rękach ważąc.
— A! a! to był wasz cioteczny — zawołał — cóż się tam z nim stało?
Mnie jego było zawsze żal.
— Niemasz go co żałować! — rzekł Stach żywo — przepadło licho, nie wiedzieć gdzie się podział. Powiadają że zginął z ks. Henrykiem poszedłszy na jakąś wyprawę. Łańcuch mi przyszedł przez dziesiąte ręce. Ale co my tam o tym łotrze mówić będziemy, mówmy o łańcuchu. Weźcie go na zakład póki nie wykupię.
Juchim kręcił dziwnie głową, ciągle się bawiąc łańcuchem, zdawał się jakby umyślnie rozmowę przeciągać i męczyć nią Stacha.
— To się mnie nie godzi — rzekł powoli — ja jestem Skarbny, ja muszę dziś pieniądze zło-