Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 216.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   212   —

— Ja, — szepnęła Dorota — chcę wiedzieć o wszystkiém.
— O czémże?
— Co z Mieszkiem myślicie uczynić?
— A cóż my z nim czynić mamy! — wyjąknął zafrasowany stary.
Dorota pogroziła mu.
— Cóż? dobrze wam z nim?
— Dobrze czy nie, przecież to tak z panem zwierzchnim nie łatwo.
Wdowa usteczka wykrzywiła.
— Nie chcecie przedemną prawdy powiedzieć bom niewiasta długowłosa i długojęzyczna — Mniejsza o to! Wiem przecie dobrze iż ziemianie z Mieszka nie radzi, a więcéj jeszcze z Kietlicza.
— To nie tajemnica dla nikogo, — odparł Wojewoda — przecie probować potrzeba nietykając księcia, Kietlicza wygnać. Tak ci bywało z Sieciechem i z Dobkiem, gdyby w czas go odegnali nie poszedłby Władysław precz.
— Wyście tchórze i miękkich serc ludzie — przerwała Dorota — jeźli wam Mieszek dobry, niech na karkach siedzi — Kietlicza nie stanie znajdzie się drugi. Wyrwiecie babie pomiotło, to weźmię kociubę — baby się zbyć trzeba aby koniec był!
Pobożanin zatopiony w frasobliwéj zadumie, nierychło mówić począł.