Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 233.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   229   —

chciano aby o tém wiadomość doszła do mnie. — Mów.
Kapłan chwilę pomyślawszy, rzekł głosem stłumionym.
— Kietlicz począł naprzód oskarżać ziemian o spiski, potém duchownych, że z niemi są we spółce. Otwarcie wymienił imie Pasterza naszego, dowodząc że nietylko u ziemian ale i na Biskupstwie już mowa jest i zmowa aby powołać księcia Kaźmierza. Książę się począł śmiać z tego i szydził. A gdy Kietlicz ponownie dowodzić usiłował iż duchowni wszyscy rękę do tego przyłożą pewnie bo się na gwałty i zajeżdżane majętności żalą — rzekł książę — Biskupów tak posadzam do ciemnic, albo precz z kraju wyżenę, jak i prostych ludzi.
Niech ołtarza pilnują i Boga chwalą, a w moje sprawy się im mięszać — wara. Pierwszy ksiądz Gedko pójdzie na wygnanie, niech się w Rzymie skarży, znajdę ja na to sposoby, aby posłuchanym nie był. Na jego miejsce powołam takiego co mnie słuchać będzie.
Nieposłuszny, choćby najwyżéj siedział ściągnę go z wyżyny i zgniotę, a na dostojeństwo zważać nie będę.
Gedko spojrzał na Wojewodę, który znów ręce załamał.
— Idź, ojcze Siegfriedzie, na spoczynek —