Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 245.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   241   —

rach o podziały ziemi dziedzicznéj, o spadki, pojednanie zwaśnionych rodzin się dopraszając i kmiecie, osadnicy i lud nawet prosty. Nie widać tu tylko było duchownych i spraw takich, które do sądów ich należały, bo te sami Biskupi bez odwołania sądzili.
Tak, kilka lat temu, gdy ów Bolesta, kasztelan Wizki, nasadził zbójców i zamordować kazał Biskupa płockiego Wernera, nie sądził Bolesty, ani książę, ani żaden sąd świecki, kazał go schwycić Arcybiskup Gnieźnieński, zwołał do pomocy dwóch pasterzy, skazał go na stos i obszytego w płótno woskiem napuszczone, spalił w Gnieźnie pod Katedrą.
Bywały sprawy, które książę sobie przywłaszczał a duchowni za swe uważali, rodziły się o to spory, i książęta radzi byli sądy swe czynić jak najgłośniejszemi, pociągali do nich, by groźną władzę duchownych uszczuplić.
Mieszek też tego przywileju wymierzania sprawiedliwości tém baczniéj strzegł, im bardziej pragnął wielką już potęgę duchowieństwa ukrócić.
Dnia tego, nazajutrz po rozmowie Wojewody z Biskupem Gedką, przypadały królewskie sądy. Odbywały się one z okazałością wielką.
Książe zasiadał w izbie na ten cel wyznaczonéj i przybranéj, na krześle szkarłatem obitém, w czapce złocistéj, z mieczem przy boku, otoczony całym swym dworem. Do pomocy mu tyl-