Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 259.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   255   —

dziła, abym ja z niéj dla Was samych prawdę pożyteczną wydobył.
Dałeś wyrok sprawiedliwy, miłościwy panie, ale na samego siebie.
Pomyślno, nie jestli ta niewiasta jakoby ziemią krakowską, a ty zaprzeczyć nie możesz iż do pasierba tego jesteś podobny. — Ona cię synem zwie, inni mogą pasierbem mianować, a trzoda owiec nie jestli to lud twój wszystek, który powierzyłeś pono nie skotarzom wiernym, ale takim obcym najemnym pastuchom, którzy z niego skórę, wełnę i mleko chciwie dla siebie chwytają.
Tu ręka Biskupa wyciągnięta jakby mimowolnie Kietlicza wskazała.
— Postąpiłeś z tą ziemią nie jak z matką a z macochą nie litując się jéj nędzy. Wściekłe psy są to twoi urzędnicy żądni krwi i okrutni, których ty na wodzy nie trzymasz a pastwić się im dajesz nad trzodą własną.
Bezkarności pewni rzucają się rozjuszeni na trzodkę twą i szarpią, a krew jéj chłepcą.
Wyrok twój, panie, na cię samego pada, tyś winien tak jako ten pasierb wdowy! Świątobliwy król Dawid, choć ludu swojego ciemiężyć nie dawał, a tylko policzyć go kazał, przecie popadł za to w niełaskę u Boga i pokutę musiał sprawiać aby mu grzech jego był odpuszczonym. — Powiedz więc panie — zgrzeszyłem, a kajaj się aby cię ręka Boża nie dotknęła