Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/041

Ta strona została uwierzytelniona.

Palmira — mamy wstąpić do sklepów, do magazynów, do księgarni, do kościoła!... Bóg wié gdzie!
— O! o! to i my z wami. A przecież wart może z nas który, żeby dla nas to wstępowanie po wszystkich kątach na inny czas odłożyć!
— Nam pilno... bardzo pilno... to być nie może!
— Nie chcemy tego i kwita! — dodała druga.
— Ba! ba! mościa dobrodziejko! A jeśli nareszcie o wstępowanie chodzi, my, gdzie będziem mogli, wstąpim, lub podrzemiem, czekając was w karecie!
— Wszystkie te projekta na nic się nie zdały — przerwała popędliwie Palmira — mamy z sobą zabierać sprawunki, na które miejsca nie będzie, jeśli zechcecie posiadać i przykrość nam wyrządzić!
— No! moja duszko! — rzekł tłusty — kiedyż bo mnie nogi bolą. Śnieg pruszy, zamoczę się lub zaziębię i całą noc stękać będę na tę przeklętą podagrę. Wszak wiész sama, moja duszko!
— Na cóż bo było odsyłać swoję karetę! Tymczasem weź najemną.
— Nie mam pono pieniędzy, mościa hrabino! zgrałem się w maryasza z księdzem biskupem. Wystaw sobie, że w ostatniéj partyi miałem kralkę żołędną, panfila i...
— Oto masz mój woreczek — przerwała hrabina, z pośpiechem podając mu go. — A mąż wziął łapczywie, ukłonił się nizko i kładnąc do kieszeni, mrugnął na towarzyszów, szepcząc:
— Pójdziem na węgrzyna.
Lokaj przymknął drzwiczki karety, furman zaciął konie — mieli jechać...
— Stój! — odezwał się głos drugiego męża, z drugiéj strony — Stój! — Chudy mąż hrabiny Emilii otwiera drzwiczki.
— Mościa pani, kareta twoja, jak uważam, idzie z tyłu i zapewne ci niepotrzebna, bo jedziesz z hrabiną. Ja ją biorę!
— Ach! broń Boże! wiozę w niéj sprawunki dla księżnéj; pełna ich kareta.
— A to! do dyabła! — krzyknął, trzaskając drzwiczkami pan mąż.
Polecieli czwałem.
Odurzone jeszcze spotkaniem mężów, nie przemówiły ani słowa przez całą drogę dwie pojednane hrabine, rozmyślały tylko z oczyma wlepionemi w przednie okna karety.
Stanęły nakoniec przed pałacem.
Po cichu, ostrożnie, oglądając się, wysiadły obie panie, a naprzeciw nich wybiegł zaraz na wschody, uśmiechając się, ulubiony kamerdyner księcia.