Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/688

Ta strona została uwierzytelniona.

a ukazała się we drzwiach domu. Nieznajomy ubrany był ubogo ale czysto... cała postać zwiastowała w nim wykształcenie i wyszlachetnioną naturę.
Nie miał lat trzydziestu... Wyszedł powoli upojony i zadumany z tego domu, niepewien, gdzie się zwróci; postał trochę w progu i zwolna pociągnął ku miastu.
Z okna dziewczę wyjrzało za nim i znikło.
Miałaż to być opatrznościowa do życia zachęta?
Następnych dni kilka nie zjawił mi się ów gość, a dziewczę siedziało przy krosienkach. Zdala twarz zdawała się nie tak bladą i jakby leciuchnym okraszoną rumieńcem.
Wstąpiłaż w nią nadzieja?
W sobotę następną wieczór był piękny i pogodny, młody gość zjawił się u drzwi. W kwadrans potém razem z nim wyszło dziewczę. Zblizka je zobaczywszy, przekonałem się, że ów rumieniec i odrodzenie zrozpaczonéj było złudzeniem. Twarz wprawdzie idealnego nabrała wdzięku, ale piętno śmierci już na niéj było wyryte.
Szła nadzwyczaj powoli, z widocznym wysiłkiem, niekiedy rękę przykładając do piersi i stając, aby odetchnąć. Naówczas towarzysz jéj zatrzymywał się także, zwalniał kroku, pochylał się troskliwie, i szli znowu daléj.
Kawałek ulicy, który z okna mojego widać było, przeszli tak wolnym krokiem, iż długo mogłem się im przypatrywać. Mężczyzna był nadzwyczaj zajęty swą towarzyszką, ona téż niby udawała ożywioną i wesołą. Znikli mi z oczów.
Doktór, z którym co kilka dni się zawsze prawie gdzieś spotkałem, gdym go zapytał o sierotę, smutnie się uśmiechnął.
— Gorzéj jest — rzekł krótko.
Opisałem mu to, com z mojego obserwatoryum mógł postrzedz.
— Wiem o tém — rzekł. — Młody, poczciwy ale nieszczęśliwy... bez przyszłości... w niéj się rozmiłował... Gotów się żenić, ale ona zna swój stan, czuje, że żyć nie może i wyjść za niego nie chce. Fantazya poprostu. Małżeństwo, jeśliby życia nie ocaliło, mogłoby je przedłużyć... Bywały wypadki... Ale dziewczę uparte i dziwnie rozmarzone!...
Zmuszony wyjechać na kilka miesięcy, w podróży zapomniałem o tym dramacie, który się przed oknem mojém odegrywał. Tyle ich przechodzi ciągle przed oczyma naszemi, których widzimy tylko pierwsze sceny lub ostatnie.
Wiosna była znowu, gdy szukając czegoś w pokoju, usłyszałem śpiew w ulicy, jakby żałobny... Wyjrzałem...
Przed domem stała spora ludzi gromada i wóz z karawanem o dwóch koniach; w téj chwili właśnie wynoszono trumnę otwartą,