Strona:PL JI Kraszewski Dzieci wieku.djvu/14

Ta strona została skorygowana.

niedołęztwo przeklinać. Rysy jego oznajmywały pewną bystrość pojęcia, oczy gorzały chorobliwym ogniem intelligencyi rozbudzonej a nieokiełznanej, ale całość przykre, odstręczające sprawiała wrażenie. Nieznając go nawet, można się było ulęknąć.
Strój też nie uprzedzał o Walku dobrze, był zaniedbany, poplamiony, ułożony bez myśli, podarty w wielu miejscach i mógł zrodzić przypuszczenie, że młody chłopak chorował na jakiś nałóg czyniący go tak opuszczonym.
Oba ci panowie wracali z przechadzki, stanęli u wrót, Walek się oparł o zagrodę, ziewał.
— No, co mówisz, gdybyśmy, dla oryginalności, odezwał się nagle — poszli się przejść sobie wśród cieniów cmentarnych... Mogłaby to być wcale nawet przyjemna przechadzka? Ja, niemając rodziny, dodał, nie będę miał zręczności tak rychło zwiedzić monumentów tutejszych, a przecie znaleźć się mogą ciekawe? hę?
Szurma uśmiechnął się dziwnie.
— Cóż, myślisz, że mnie zdumiejesz oryginalnym pomysłem swoim? dla czego nie? i owszem, chodźmy. Ciekawy jestem, jak grobowiec hrabiny Turowskiej, wedle mego rysunku robiony, odlano i ustawiono.
Walek popchnął gwałtownie wrota, które skrzypnęły nielitościwie i z tą miną dumną a pogardliwą zepsutego chłopięcia, którą miał zawsze, a szczególniej przywdziewał, gdy sądził, że na niego patrzano — wszedł rozpatrując się szydersko po cmentarzu.
Jeremi widząc tę butę tak nieprzyzwoitą wśród ciszy grobowej, zmarszczył brwi, ale go rozbroił, już mającego się pogniewać, uśmiech grzeczny Szumny, który sięgał do kieszeni.
Ruch ten pełen znaczenia, zapowiadał datek, stróż więc skłonił się i nieprotestował przeciwko tej napaści, dziwnej szczególnie dla tego, że wprędce następowała po wnijściu pierwszego jegomości.
Ale znowu zrobił swą minę tak pytającą patrząc