Strona:PL JI Kraszewski Jeden z tysiąca from Ziarno 1889 No 37 1.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
JEDEN Z TYSIĄCA.
przez
Józefa Ignacego Kraszewskiego.
(Dokończenie.)

Niech tam inni zepsuci a raczej rozpieszczeni utyskują na ubóstwo, ja w niem byle chleb, chata i suknia, nie widzę nic strasznego, ledwiebym niepowiedział, że działanie jego jest uzdrawiające i zbawienne. Na sobie tego doświadczam.
Z pomocą usłużnego kolegi Herniszki, do którego jakoś mimo wdzięczności, serca niemam jakbym pragnął, z pomocą moich znanych gospodarzy, już jestem całkiem uposażony w to, czego tylko mi było potrzeba. Nająłem sobie chłopaczka do usługi, którego wolnemi chwilami myślę uczyć czytać, pisać i rachunków i formalnie zająć się jego wychowaniem...
Ten mieszka w przedpokoju za parawanikiem, który mi się szczęśliwie nabyć udało za bezcen, a jest czysty, cały i bardzo przyzwoity.
Tym sposobem gospodarstwo chłopaka, którego zaraz nie nauczę czystości i porządku, zakryte jest od oczów publiczności.
Z przedpokoju tego wchodzi się do salonu! do mojego salonu! słyszysz to matuniu! salonu twojego syna. Pokój ten o dwóch oknach z firankami karmazynowemi (!) zasługuje na imie zaszczytne, które mu dałem, tak teraz pięknie wygląda. Podłogę zapuszczono farbą... okna mają zasłony i sztory... W pośrodku na moim starym dywaniku studenckim, który nie wyda się z tem, że mi lat tyle służył za posłanie, ustawiłem stolik z lirą, pokryty wzorzystą ruską serwetą szafirową... Obok stoją dwa fotele, kanapa i kilka krzeseł, także trochę spłowiałe, niebieską wełnianką pokryte, ale tak dobrze się jeszcze wydające, tak czyste, że nie mogę się wydziwić jak mi je tanio nastręczył Herniszka.
Na ścianach zawiesiłem portret ojca, twój, i ten piękny sztych Matki Boskiej, który ty tak lubisz... Zresztą nic więcej, ale czysto, świeżo, wdzięcznie.
W sypialnym pokoju moje książki na półce, książki moje na stole, szafa na rzeczy, i łóżko a nad nim twój krzyżyk matuniu i relikwiarzyk nasz stary; w okno cisną się gałązki zielone i malwa zagląda ciekawa. Tak mi tu cicho! tak mi tu dobrze! że gdybyś ty ze mną być mogła, już bym chatki tej na pałace nie zamienił.
Otóż masz opisane gniazdko twojego dziecięcia, a teraz co się z niem dzieje... Choć ludziska w gruncie poczciwe, ale tu ludzie jak wszędzie i tu dramat życia choć na prowincyonalnej scenie, odgrywa się jakby na największego świata teatrze...


∗             ∗

Temi słowy kończy się rękopism wielkiego naszego pisarza. Dziś, gdy nam umilkł na zawsze, każda kartka literackiej jego spuścizny drogą dla serc naszych pamiątką. Fragment ten stronnic kilkudziesięciu, zawierający tyle pięknych, wzniosłych i szlachetnych myśli w tak barwnej, sympatycznej formie kreśli pierwsze kroki biednego, młodego wychowańca wszechnicy bez protekcyj, bez poparcia wstępującego na arenę życiową — te pierwsze kroki, tyle podobne do pierwszych chwil nowopowstającego, jak jaki „homo novus et ignotus“ jednym z tysiąca obok tylu innych w szeregu miejsce zajmującego dziennika, że niewymownie szczęśliwi byliśmy, mogąc klejnot ten na czele felietonu „Ziarna“ umieścić. Oby imię mistrza stało się dla pisma naszego godłem i programem tej niezmordowanej, zacnej, uczciwej pracy, jakiej zaiste był on rzadkim a tak pięknym wzorem.

Redakcya „Ziarna.“