zmieniło się na świecie. Literatura, jeśli nie u nas, to gdzieindziéj, nietylko daje chléb, ale i masło do niego; chudy literat tradycyjny utył znacznie. Pisarstwo, zamiast być, jak dawniéj, poświęceniem, stało się zawodem. Za owych jednak czasów ani Bernardek, ani nikt nie widział w powołaniu tém nic innego nad ofiarę, nieprzezwyciężonemu wewnętrznemu poczuciu misyi uczynioną.
Młody Bojarski widział w tém pewien rodzaj kapłaństwa — najszczytniejsze zadanie. Prowadzić ludzi ku światłu, a przez nie ku cnocie, do téj civitas Dei — do wymarzonego ideału...i — nie wartoż było znosić, cierpiéć, mrzéć głodem, aby stać się apostołem wielkich idéj, nawołującym ludzkość na drogi Boże?
Obok tego celu, sam kult piękna był szczęściem w jego pojęciach... Czuć i tworzyć piękno nie jest-że największą rozkoszą?
Poeta, wódz, kapłan, choćby w łachmanach — nie był-że największą świata ozdobą?...
W ostatniéj klasie uległ Bernard pokusie — począł pisać. Zdawało mu się, że poznawszy, co tylko poezya wydała najpiękniejszego aż do czasów ostatnich, mógł pochwycić za pióro i spróbować, czy z piersi wytryśnie źródło żywe.
Długo wprzódy nosząc się z myślami, wyrabiając w sobie temata, ubiérając je w jaknaj-
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/109
Ta strona została skorygowana.