Ta strona została uwierzytelniona.
Tak mo̗wiąc smutnie wyszli, a ks. Olszowski kierował się ku ogromnym murom kollegium, z których jeden róg tylko pozostał mieszkalnym. Tu się tuląc do siebie garstka owa z penatami swemi gromadziła przy kilku izbach szkolnych, w których jeszcze po staremu bakałarzowano z Alwara.
Ksiądz Olszowski stał na dole, inni na piętrze się mieścili. Z wielkiego ogrodu przed oknami żerdziami oddzielono mały ogródeczek dla proboszcza. Po za nim, chociaż pora była zimna i wszystko okryte skorupą, znać było zapuszczenie. Wśród dróg wyrastały krzaki, gdzieniegdzie ziemia była poryta, a kilka starych lip porąbano bezkarnie.