Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/17

Ta strona została przepisana.
19 
JAN III SOBIESKI.

Timur zeskoczył — z konia i oddał cugle trzech koni starej Cygance, a sam poszedł szybko do obozowiska.
Wkrótce potem znalazł dwie młode Cyganki i skinął na nie.
— Przychodzisz po nas? Czy mamy jechać za tymi dwoma młodymi Polakami? — zapytała Delha z radością w oczach.
Timur skrzywił się i skinął głową.
— Chodźcie prędko! — rzekł poufnie stłumionym głosem, — konie czekaja.
Delha zawołała Ludyany i obie poszły ze służącym do koni.
Tutaj zastały drugiego jeźdcźa.
— Jesteś przysłany przez dwóch młodych Polaków? — zapytała Delha.
— Na konie! prędko na konie! — nalegała stara Cyganka, — pojedziecie za nimi!
— O! to dobrze! za nim pojechałabym na koniec świata! — zawołała Delha.
Obie Cyganki wsiadły na przygotowane konie, pożegnawszy się z Manuszem i starą Nurą.
Znajdowały się w mocy człowieka w kosztownym turbanie i jego służącego Timura.

3.
Czerwony Sarafan.

Kilka miesięcy upłynęło od śmierci Jakóba Sobieskiego, sędziwego kasztelana krakowskiego. Wymyto krew z podłogi sypialni. Zwłoki zacnego dostojnika złożono we wspaniałym sarkofagu do grobowca w poblizkim kościele.
Z biegiem czasu powoli zapomniano o zacnym starcu, żałoba przeminęła, koła czasu potoczyły się dalej.
Nadszedł nareszcie dzień, w którym nowo zamianowany kasztelan krakowski z młodą swoją małżonką i orszakiem odbyć miał wjazd do zamku i do miasta, w którym miał zastąpić zmarłego, wybrany w tym celu przez króla i posłów sejmowych.
Jak w dzień śmierci Jakóba Sobieskiego miasto pogrążone było w żałobie, tak teraz panowała w jego murach uroczysta radość. Bramy przystrojono wieńcami, zamek i prowadzące do niego ulice przybrano kwiatami, a mieszkańcy przystrojeni świątecznie wychodzili za bramy, ażeby tam nowego kasztelana, najwyższego zwierzchnika miasta z głęboką czcią pozdrowić i powitać.
Wszystkie1 dzwony miejskie dzwoniły, a na wałach strzelano z dział tak, że ich huk wstrząsał ziemię.
Była to wielka, powszechna uroczystość dla miasta i dla okolicznych mieszkańców, którzy z okolicznych miasteczek i wiosek wielkiemi tłumami nadciągali, aby się przypatrzeć wjazdowi nowego kasztelana.
Świątecznie przybramy tłum wzrastał z każdą chwilą na wielkim placu przed bramą, przez którą Jan Zamojski miał wjeżdżać do miasta i wkrótce liczyć było można lud na tysiące, tłoczący się gęsto na ulicach, któremi nowy kasztelan ze swą małżonką miał przejeżdżać.
Słońce świeciło na błękitnem pogodnem niebie, tak jakby chciało blaskiem swym dodać powabu uroczystości, a w czystem powietrzu rozlegały się donośnie odgłosy dzwonów, podnosząc umysły i przygotowując je do uroczystości.