Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/279

Ta strona została uwierzytelniona.
173
JEWKA ORLICZKA

Do Walka niby trochę, aż, patrzę, przedemną
I Jewka ze swym Wasiem... Miała chustkę ciemną
Na głowie, a na sobie serdak, wiesz, ten w kratki...
Chłopczyna szedł, trzymając się za suknię matki.
A wcale nie spostrzegli, że szedłem za niemi;
Gadała coś do chłopca słowami cichemi;
Słuchałem: »O Wasiuchna! Wasiuchna mój złoty!
To, widzisz, twego ojca jest rola!...« Aż poty,
To-ć mówię, wystąpiły, tak mnie ścisło w dołku,
Gdym słyszał te wyrazy... »Aniołku! aniołku!
Wasiuchna mój jedyny!...« I nadto nic więcéj...
Zostałem trochę w tyle... Nic... Szczebiot dziecięcy
Zdaleka tylko jeszcze dolatywał ucha.
Słuchałem, jak się czasem tej topoli słucha,
Co szumi, Bóg wie, jak tam, wedle onej drogi...
Oj! żal-ci, mówię, babie, żal-ci mi niebogi!...«
Tak niby my ze sobą bajali tej nocy,
A wicher za chałupą dął z caluśkiej mocy,
Aż wszystkie, mówię, drzewa w tym moim ogródku
Jęczały niby, widać, z ogromnego smutku...
Nareszcie i sen przyszedł, trochę oczy zmorzył,
Lecz, mówię, co-ci było, ledwiem je otworzył?...
Wiesz, nawet jeszczem na się nie wciągnął jaczyska,
Gdy, słyszę, ktoś za oknem grzmi z całego pyska:
»Macieju! dyć wstawajcie, jest wielkie nieszczęście!«
I wali w drzwi, aż pewnie potłukł sobie pięście...
Otwieram, patrzę, kto tam? Parobek Antkowy,
Zsiniały, niby brukiew, stał, jakby bez głowy.
»Nieszczęście«, mówi, »straszne: wstaję ja o świcie,
By szkapskom nabrać wody; ale co? słyszycie —
Dyć, niby wszystka woda wyszła z onej studni:
Kubełek uwiązł jakoś, ani nie zadudni;
Zaglądnę ja do środka, aż tu straszne rzeczy!
Dwa ciała widzę na dnie!... Ha! rozum człowieczy
Ustaje na to wszystko; więc z onego strachu
Narobił ja naokół wielkiego rejwachu,
Zbudziłem gospodarza... Spuścilim drabinę