Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.1.djvu/323

Ta strona została uwierzytelniona.
217
DWAJ BRACIA RODZENI

Tu pod sercem?... O ślepki wy małe!
Niechże was też żoneczka popieści!...
Już ja widzę tę straszną zakałę:
Przyjdzie obca i dom ten zbezcześci.

Ty na swego, a ona na swoje —
Już ja widzę tę straszną zakałę!...
Nie o siebie, o synka się boję,
O to szczęście jedyne! o całe
One skarby, o wszystko to moje —
O tę krew twą me serce jest dbałe.

W ciężkiej pracy pomyślisz tak sobie:
»Na te skarby, na wszystko to moje,
Na pociechę jedyną tak robię«,
A tu obca przywłóczy te swoje
I »fiu« — warczy — »plonuje w chudobie!
Wszystko na was to spłynie, jak zdroje«.

Kupisz szmatek dla dziecka, już obca
Jak pies warczy: »plonuje w chudobie,
Stóg do stogu i kopiec do kopca,
A ci naraz, jak woły przy żłobie,
Całą gębą dla swego! Dyć chłopca
Wej! ozłoćcie, oszklijcie go sobie!...«

Tak cię nieraz ta obca ubodzie!
»Całą gębą z cudzego na chłopca!?...«
Zróbże rozdział!... Gdzież, w jakim jest rodzie,
By rządziła ni swoja ni obca?
Ino na tych jest śmieciach tak w modzie,
Choć świat przejdziesz od kopca do kopca!...«

Wstał brat młodszy, ej! wstał-ci nad ranem —
»Ino na tych tu śmieciach jest w modzie,
Że ni obce ni swoje tu panem«,
Tak go ciągle w dołyszku coś bodzie...