Do nóg mu cała upadnę
i wielkim zapłaczę płaczem,
by się w Swej łasce zlitował
nad Grzechu życiem tułaczem.
Nie wiele miejsca zabiorę —
powój o pręt się owija!
W ostatni kącik się wtulę,
biedna ja, grzeszna Marya.
Czem wam zapłacę? Ha! prawda!
Idąc w tę drogę pokuty,
ubogim złoto rozdałam,
mam niedostatek luty.
Czem wam zapłacę? Ha! prawda!
Któż pierwszy rękę mi poda?
Jeszcze-ć się wznosi me łono,
jeszczem-ci piękna i młoda!
Ciebie pierwszego obejmę,
pierwszym całunkiem obdarzę!
Jak nam zadrgają wargi!
jak spłomienieją twarze!
W przedziwnie miękkich kędziorach
włos ci na barki spływa —
była-li kiedy rozkosz
ach! tak gorąca?! tak żywa?!...
Albo ty będziesz wybrany,
ty z tą źrenicą niebieską —
jak słodko blednąć musi,
gdy zajdzie niewinną łezką!
Przy mojem licu gładkiem
łagodnie ci głowę złożę
Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.6.djvu/248
Ta strona została uwierzytelniona.