Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 069.jpeg

Ta strona została skorygowana.

Tym sposobem węgierska korona zniszczała,
Bo, dwu panów obrawszy, trzeciego dostała,
Który, tuszę, tak łacno z Budzynia nie zjedzie,
Jako wjachał; a ty czuj o sobie,[1] sąsiedzie,
Bo siła miast bogatych spalił w krótkim czesie,
A ten pożar i rzekę, i górę przeniesie.[2]
Lepiej się tedy zgadzać, a wspólnej miłości
Radzić o tem, żebyście w cale tej wolności
I swobody potomkom swoim dochowali,
Jaką wam prawie[3] w ręce ojcowie podali.
Ale nic gruntownego stawić nie możecie,
Póki tego korzenia złego nie wyrwiecie,
Na którym sporny rozsterk i niezgoda roście.
A chcecieli mię słuchać, powiem ja wam proście
Wszyscyście odstąpili od swego urzędu,
Więc też, gdzie się obrócisz, wszędy pełno błędu.
Świątobliwość żywota, którą świecić mieli,
Zgasła prosto w duchownych, bo się wdać woleli
W rozkoszy nieprzystojne i prózne biesiady,
A proste ludzi gorszą ich te złe przykłady.
Drudzy do gospodarstwa wszytkę myśl skłonili,
A w pieniądzach nawyższe dobro położyli.
Więc też tam rychlej najdziesz rejestra na stole,
A spleśniałą Bibliją strzygą w kącie mole.
A jakoż uczyć mają, nie umiejąc sami?
Muszą pewnie nadłożyć kazania baśniami.
Świetcy, widząc ich nierząd, w rzeczy[4] poprawili,
Jęli się sami kazać i żony wćwiczyli.

  1. czuwaj nad sobą.
  2. przebiegnie przez górę i rzekę.
  3. jak należało.
  4. niby, rzekomo.