Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 083.jpeg

Ta strona została przepisana.

Za fraszkę ten wasz rozum stanie na ulicy,
Jeśli nie będzie pewny żołnierz na granicy.
A jeśli złotem groźni sąsiadom być chcecie,
Tem je rychlej u siebie jeszcze mieć będziecie.
Aleć ja i tych bogactw nie znam między wami,
A radbych, żebyście się rugowali sami.[1]
Więcejci was daleko, co swe wsi mijacie,[2]
I ojcowskie kredence u Żydów chowacie.
Ba, nędzać to, kiedy już niedostawa komu,
A tem więtsza, gdy każą wynosić się z domu.
Cóż wżdy w tem jest, dla Boga, iż, będąc takimi
Gospodarzami, zdacie się przedsię ubogimi?
Zbytek, sąsiedzi, zbytek, który, jako morze,
Wszytko pożrze,byś mu tkał, nie wiem jako sporze.[3]
Mało mu na jeden raz wszytki roczne snopy,
Zje on, kiedy zasiędzie, grunt zaraz i z chłopy,
Naostatek i pana: taki to gość w domu,
A by miał zginąć, nie chce ustąpić nikomu.
Da kto pięćdziesiąt potraw, da on tyle troje;
Ty go upoisz, a on i woźnice twoje;
Ty w rysiu, on w sobolu; ty na czapce złoto,
On ma i na trzewiku, chocia czasem błoto;
U niego obercuchy[4] szersze niż u kogo,
Od kabata[5] sto złotych, jeszcze to nie drogo;
A kiedy się wystrychnie w usarskim ubierze,
Po kołnierzu go poznasz, bo błan futra bierze,[6]

  1. rozstrząsali swe sumienie.
  2. pozbywanie się.
  3. sporo.
  4. wierzchnia suknia.
  5. spodnia suknia.
  6. błam, błan = sztuka futra pewnej miary, zwykle we dwie poły składana.