Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 111.jpeg

Ta strona została przepisana.

Sprawę o sobie; teraz niechcę uszu waszych
Słowy próżnemi bawić, ale maluczko co
Powiedziawszy ostatek na Boga przypuszczę[1]
I na łaskę ojcowską i was wszytkich zdanie.
Wszytkim wam jest świadomo, jakim ja był żywot
Wziął przedsię: żeciem nigdy tych burkowych[2] biesiad
Patrzać nie chciał; wolałem po gęstych dąbrowach
Prędkie jelenie gonić abo dzikie świnie.
Anim ja tego sobie za niewczas[3] poczytał,
W budzie leśnej się przespać i nad stady chodzić.
Nie myśliłciem ja wtenczas namniej o Helenie,
Ani to imię przedtem w uszu mych postało.
Wenus, kiedy mię naprzód trzy boginie sobie
Za sędziego obrały, Wenus mi ją sama
Napierwej zaleciła i za żonę dała.
Ludzie, widzę, u Boga szczęścia sobie proszą:
A ja kiedy mię z chęci swej tem potykali,
Miałem gardzić? Przyjąłem i przyjąłem wdzięcznie.
I mam pewną nadzieję, że tenże Bóg, który
Uczcił mię naprzód, będzie i do końca szczęścił,
I, co mi dał, nieda mi leda jako wydrzeć.
A bych też był żony swej ludzkim obyczajem
Dostawał, niewiem, czemu onym się zyść[4] miało
Medeą z domu wykraść od przyjaciół naszych,
A mnie zaś ich fortelu takimże fortelem
Oddać się nie godziło?
Jeślim co tedy winien, — toż i oni winni.

  1. zdam, spuszczę.
  2. brukowych.
  3. za niewygodę.
  4. zejść.