Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 115.jpeg

Ta strona została przepisana.

A nas barbaros, sługi. Ale nie toć jest pan,
Co się w Poloponezie abo w Trojej rodził:
Szabla ostra przy boku, to pan: ta rozstrzygnie,
Kto komu czołem bić ma. Do tego tam czasu
Równi sobie być musim: ani tego Greczyn
O sobie niechaj dzierży, żeby był tak groźny,
Jako się sobie sam zda. Jeśli tedy krzywdę
W tem się mieć rozumieją, że Helenę uniosł
Aleksander, niechajże okażą na sobie
Sami naprzód, jako ten gwałt winien nagradzać
Aleksander ponieważ sami okazali,
Jako taki gwałt czynić. Aczci Aleksander
Brata przy siostrze nie wziął, jako oni wzięli
Medeą i Absyrta.
Bo, co Antenor mówi, że nam nic do tego:
Ba i bardzo do tego. Za jednego krzywdę
Oni się wszyscy wzięli,[1] a nas pojedynkiem
Zbierać[2] mają? nie tuszę; tożci sąsiadowi
Sąsiad w Azyej winien, co u nich w Europie.
Mówiono zawżdy o to, i do końca będą.
Co się siostry królewskiej i szkod dawnych tycze,
Więtsza to zasię u mnie, niżby się tu miała
Przypomnieć, abo na ten sztych kłaść:[3] dzierżę o cnej
Krwi trojańskiej, że tego mścić się jeszcze będzie.
Teraz zgoła nie radzę Heleny wydawać,
Aż się też oni z nami o Medeą zgodzą.
To jego słowa były. Potem się już żaden

  1. ujęli.
  2. zbierać = zagarniać (czyli: a nas pojedyńczo mają zagarniać).
  3. porównywać.