Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 117.jpeg

Ta strona została przepisana.

W domu cię dawno czeka. A tak nie mieszkajmy.
HEL. Dobrze mówisz; idź ty wprzód, ja za tobą w tropy.

CHORUS.

Tej podobno ta powieść gmyśli; mnie bynajmniej.
I onej, nie wiem, na co ta radość wynidzie.
Posłowie, widzę, idą, nosy powiesiwszy:
Znać, że nie po swej myśli odprawę odnoszą.

ULISSES

O nierządne królewstwo i zginienia blizkie!
Gdzie ani prawa ważą, ani sprawiedliwość
Ma miejsca, ale wszytko złotem kupić trzeba.
Jeden to marnotrawca umiał spraktykować,
Że jego wszeteczeństwa i łotrowskiej sprawy
Od małych aż do wielkich wszyscy jawnie bronią
Nizacz[1] prawdy nie mając, ani końca patrząc,
Do którego rzeczy przyjść za ich radą muszą.
Nie rozumieją ludzie, ani się w tem czują,
Jaki to wrzód szkodliwy w Rzeczypospolitej
Młódź wszeteczna: ci cnocie i wstydowi cenę
Ustawili, przed tymi trudno człowiekiem być
Dobrym, ci domy niszczą, ci państwa ubożą,
A rzekę, że i gubią. (Troja, poznasz potem).
A przykładem zaś swoim jako wielką liczbę
Drugich przy sobie psują. Patrz, jakie orszaki
Darmojadów za nimi, którzy ustawicznem
Próznowaniem, a zbytkiem, jako wieprze tyją.
Z tego stada, mniemacie, że się który przyda

  1. za nic.