Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 125.jpeg

Ta strona została przepisana.

Nie waż ich sobie lekce, ani miej za baśni.
PRI. Jeszcze tego nie prawie ta przeciwna[1] wiedma
W mię wmówiła, żebych się miał bać; ale przedsię
Postraszyła mię nieco, zwłaszcza że mi przyszedł
Sen na pamięć żony mej, bo gdy z tym złym synem
Aleksandrem chodziła, mało przed zlężeniem
Śniło się jej już na dniu, że miasto dziecięcia
Pochodnią urodziła.
ANT. I jam też to, królu,
Jeszcze natenczas wiedział i pomnię, jako to
Wieszczkowie wykładali, że to dziecię miało
Upad ojczyźnie przynieść; czego, widzę, blisko.
PRI.Dobrze to pomnisz, ale i jam był rozkazał
Grzechu tego nie żywić; dawno to na puszczy
Wilcy mieli rozdrapać i kości nieszczęsne
Po pustych górach roznieść.
ANT. A lepiej było, niźli nam przeń[2] wszytkim zginąć.
Co za więźnia to mamy? Ubior to jest grecki.

ROTMISTRZ, WIĘZIEŃ.

ROT. Takci, panowie: wy tu radzicie, a w polu
Grekowie nas wojują. Wczora o południu
Pięć galer ich przypadło na trojańskie brzegi.
Ludzi wprawdzie nie brali, ani też palili,
Ale cokolwiek było w polu bydła, — wzięli.
Jako nas tam niewielki natenczas był poczet,
Kusiwszy się kilkakroć o nie, musielichmy
Naostatek dać pokój; kilka głów jest przedsię

  1. oznajmiająca nieszczęście (Brückner).
  2. prze niego, z jego winy.