Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 146.jpeg

Ta strona została przepisana.

Ogniste miecąc na przemiany strzały,
W zupełnych zbrojach przeciw sobie stały.
Pewne jednego nie ustąpić kroku,
Ażby z nich która kulkę miała z boku.
Tymczasem więźniów oba Króle strzegli
I trupów tych, co na placu polegli,
Żeby zaś jako z martwych nie powstali,
A drugi raz się znowu nie potkali.
Nie wiedzieć, którym fortelem szampierza[1]
Podszedł wódz biały i dostał Rycerza,
Który niedawno przez kapłańską kuszę,
Przed samym Królem dał był Bogu duszę.
Więc go przy desce, by nieczuła horda,
Cicho posadzi, a ten zaś do korda;
Jako, gdy Wiedmy Thessalskie[2] dostały
Świeżego trupa a czartów zwołały,
Fałszywą duszę podmiatają w ciało,
Po chwili pojźrzysz, alić ono wstało,
Mówi bezpiecznie, widzi, jako trzeba,
Używa takież,[3] jako drugi nieba.
Poszedł na tego rycerz był człowieka,
Ale go Fiedor obaczył z daleka;
Uśmiechnąwszy się, rzecze: Toć nowina:
A nie tyżeś był wskrzesił Piotrowina?
Nie trzebać świadków trzecioletnych tobie,
Masz prawo dobre, chowaj tego w grobie.

  1. przeciwnika.
  2. Tessalia uważana bylą w starożytnej Grecyi za główne siedlisko sztuki czarodziejskiej, którą uprawiały zwłaszcza kobiety.
  3. tak samo, także.