Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 172.jpeg

Ta strona została skorygowana.

I wszytkich moich pociech nagle zbawiła.[1]
Tak więc smok, upatrzywszy gniazdo kryjome,
Słowiczki liche[2] zbiera, a swe łakome
Gardło pasie; tymczasem matka szczebiece
Uboga, a na zbójcę coraz się miece[3]
Prózno, bo i na samę okrutnik zmierza,
A ta nieboga ledwie umyka pierza.[4]
Prózno płakać, podobno drudzy rzeczecie;
Cóż, prze Bóg żywy, nie jest prózno na świecie?
Wszytko prózno: macamy gdzie miękcej w rzeczy,
A ono wszędy ciśnie; błąd wiek człowieczy.[5]
Nie wiem, co lżej, czy smutku jawnie żałować,
Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować?


TREN II.

Jeślim kiedy nad dziećmi piórko miał zabawić,
A kwoli temu wieku lekkie rymy stawić,
Bodajżebych był raczej kolebkę kołysał
I z drugimi nieważne mamkom pieśni pisał,
Któremiby dziecinki noworodne spiły.[6]
I swoich wychowańców lamenty tuliły.
Takie fraszki mnie zbierać pożyteczniej było,
Niźli — w co mię nieszczęście moje dziś wprawiło —

  1. pozbawiła.
  2. małe.
  3. miota się.
  4. ledwie może ochronić własne pióra.
  5. życie ludzkie.
  6. usypiały