Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 242.jpeg

Ta strona została przepisana.

Godzienbyś sławnodawnych mistrzów malowania,
I ręką Mętorową[1] w mosiądzu rzezania;
Jeno szczęście tym rzeczom dobrze zabieżało,[2]
Że ich ani ty pragniesz, ani ich mnie dało.
Przetoż niech piramidy, kto chce, i kolosy
Tobie stawi; a mnie Phoebus złotowłosy
Cudzą natenczas pracą zalecić się radzi
Dotąd, póki mię na tę górę nie wprowadzi,
Kędy wdzięczno-łaskawe boginie mieszkają,
Co z nich pisorymowie sławni wszytko mają;
U których aza[3] ja też tej łaski nabędę,
Żeć się na co własnego za czasem zdobędę.
A teraz bierz z rąk moich Proporzec dzielnego
Pisoryma, w sarmackim kraju przedniejszego,
Który niech wróżką będzie przyszłej sławy twojej,
A wtenczas, o Bogini, złotej lutniej mojej
Dodaj dźwięku lubego i takiej wdzięczności,
Coby ją śpiewać mogła podług jej godności.
Kamień z laty upada,[4] a czas nieprzetrwały[5]
Marmur łamie i spycha niebotyczne skały.
Ale ślachetne rymy takową moc mają,
Że zazdrościwe lata ich nie pokonają.
Z temi się ja chcę stawić, na to pióro swoje
Sposabiać, by umiało sławić imię twoje.

W. M. MEGO MIŁOŚCIWEGO PANA NANIŻSZY SŁUGA,
KRISTOPH KOCHANOWSKI.[6]
  1. Mentor, sławny złotnik w starożytności.
  2. zapobiegło.
  3. czy.
  4. niszczeje.
  5. trwający wiecznie.
  6. syn jednego z dwóch braci poety.