Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 276.jpeg

Ta strona została przepisana.

Teraz się o Psków bojał: Psków mu w głowie cwałał,[1]
Widząc, że wszystko stracił, gdyby Pskowa stradał.
Ty też, o Radziwile, strachu mu z swej strony
Dodałeś, rozpuszczając potężne zagony,
Zagony, które zboża oraczom nie noszą,
Rychlej szablę i ogień, co miasta pustoszą.
Tyś odnowił zarosło Witułtowe szlaki;
A ja, na świeże patrząc twego wojska znaki,
Pióro puszczę za tobą, a w którąś szedł stronę,
Rzeki, jeziora, dwory, miasta przypomionę.
Już się był Król ku Pskowu ruszył z ludźmi swemi,
A po nieprzyjacielskiej strach się szerzył ziemi.
Nie chciałeś i ty długo w Witebsku się bawić,
Aleś wolał coprędzej z wojskiem się wyprawić.
I szedłeś ku Wieliżu pewnemi noclegi,
A stamtądeś przeważne wyprawował szpiegi
W ziemię nieprzyjacielską; drudzy drogi słali,
A w miejscach nieprzebytych przeszcia gotowali.
Ty za nimi z ludem swym: już twoje namioty
Za Dźwiną widać i twe niezwalczone roty.
Tam, mijając głębokie jezioro Łukoje,
Przez które ma pośrzodkiem Dźwina ścieszki swoje,
Puściłeś lud w zagony, a wnet dymy wstały
Gęste ku niebu, a wsi budowne gorzały.
Idąc dalej, Turosno twoje konie piły,
Ale zaś na Starynie drogi złej użyły,
Topiąc się na niedźwiedzem niebespiecznem błocie,
Rzadko tam w której było bez chromego w rocie.
W Drogaczowieś odpoczął, i koniom i sobie.
Nazajutrz Filon Kmita, na posiłek tobie,

  1. snuł mu się po głowie.